Moja przygoda z piecem.

węgielki

Miesiąc temu przeprowadziłem się do rodzinnego domu. Wtedy nocowałem w małej miejscówce nieopodal Włocławka. Miałem tam lokal, którego nie musiałem dogrzewać centralnie bo miałem na gaz piec. Pierwsze wietrzne dni w kolejnym domku były szokiem bo musiałem grzać domu paląc węglem i tu rozpoczęły się schody bo jak na takim odludziu znajdę węgiel. Świtam że w mojej starej,dotychczasowej miejscowości miałem pod mieszkaniem skład węgla. Tu slogan składy węgla znaleźć mogę tylko na bilbordach. Zorientowałem się że sześćdziesiąt metrów od mojego miejsca noclegowego znajduje się jeden z najlepszych składów węgla w tym regionie

Wtedy przyjechałem na miejsce miałem kolejne ciężkie pytanie. Jakim węglem pale. Podał mi węgiel orzech, groszek i ekogroszek. Jestem niedoświadczony w tym sektorze postanowiłem zapytać sprzedającego o radę. Sprzedał mi opał orzech stwierdzając że mój piecyk właśnie do każdego opału się nadaje. Szkopuł był taki że nadal nie dawałem rady go rozpalić. Na ratunek ruszył sąsiad, który z piecykiem żyje jak z kumplem. Instrukcja była łatwa: trochę gazet i kartoników następnie trochę mokrego drzewa i dopiero na to wszystko węgiel. Za pierwszym razem w asyście znajomego się udało.


Trzeci raz nie wyglądał tak dobrze. Odtworzyłem instrukcje od przyjaciel. Papier i karton zniknął w trzy setne sekundy. Drzewo tylko rozczarowało, a węgielek nawet nie drgnął. Wtedy o ratunek znowu poszedłem mieszkającego obok przyjaciela. Uderzył mnie w dupę i pokazał jak ogarnąć komin. od razu skrytykował skład węgla Włocławek, z którego pożyczyć opał. Ciągle przypominał że te składy węgla importują najtańszy jakości węgiel.

 

4 thoughts on “Moja przygoda z piecem.

Dodaj komentarz